W pracy doświadczam szereg różnych emocji, czasami się smucę, czasami wzruszam, często wkurzam... Całe szczęście przez większość czasu jest w miarę neutralnie. Dzisiaj doświadczyłam czegoś nowego, egzotycznego miksu zdenerwowania, szoku i smutku w jednym - dowiedziałam się, że szefowa szuka nowego biura. Sam fakt szukania nie wywarł na mnie takiego wrażenia co potencjalne MIEJSCE, które dziwnym "zbiegiem okoliczności" znajduje się tuż obok jej mieszkania. Na chwilę obecną wszyscy pracownicy poza szefową mieszkają w obrębie 7 km od biura, co jest dosyć wygodnym i (mniej lub bardziej) sprawiedliwym rozwiązaniem. Przenosząc siedzibę na drugą stronę Wisły pod dom szefowej WSZYSCY będziemy musieli telepać się po 2 h przez korki, ambulanse, rowerzystów i mosty do celu, który byłby o rzut beretem od domu raptem JEDNEJ osoby. Gdzie tu empatia, wyrozumiałość i dobro ogółu? *smuteczek*
czwartek, 26 lipca 2012
czwartek, 12 lipca 2012
Nie pomagam niewidomym!
I nie dlatego, że postanowiłam być chamska i nieczuła. Głównym powodem mojego postanowienia była sytuacja, której miałam okazję być świadkiem na przystanku WKD parę dni temu. Pewien niewidomy pan chcąc wbić się do kolejki WKD szukał swoją białą laską wejścia do wagonu. Jakiś nastoletni chłopak, chcąc być uprzejmym i pomocnym, ujął kolesia pod ramię i zaproponował, że go pokieruje. W nagrodę niewidomy dał mu plaska w ramie i wykrzyczał "Spieprzaj, ku***wo!". Stwierdziłam, że lepiej wsiądę do innego wagonu...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
