... no właśnie - windykacja. Pierwotnie nie zostałam zatrudniona w firmie, w której pracuję, do wykonywania tego typu obowiązków, jednakże z powodu przeznaczenia zapisanego w gwiazdach, zadanie to spadło na mnie. I bądźmy szczerzy - na najmniej odpowiednią do tego osobę. Nie potrafię ściągać należności! Za każdym razem jak jestem do tego zmuszona czuję się jak gangster, który idzie po swój "hajs" (co za słabe słowo). A jak to wszystkim pewnie doskonale wiadomo - śmiech jest najlepszym sposobem na wszelkie bolączki. Dlatego też często żartujemy sobie z koleżanką z pracy, że "dzień bez godzinki windykacji to dzień stracony", a jej ostatni przejaw twórczości bardzo ułatwia mi trudy tego nieprzyjemnego obowiązku :)
Z oczywistych względów ocenzurowałam nazwę zwlekającej z zapłatą firmy :)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz